
PIOTR BUKARTYK \ „Być może to wszystko”
-
TypMuzyka
-
MiejsceDziedziniec Zamkowy
-
Godzina g. 20
-
Data 12.06.2021
-
Cena 80
Piotr Bukartyk tak pisze o swojej płycie „Być może to wszystko”, o tym, w jakim trudnym dla niego czasie powstała i dlaczego znalazły się na niej właśnie te utwory:
„Piosenek mieliśmy jak zwykle w nadmiarze, ale nagle stało się tak, że dotychczasowy, znany mi świat runął. Kiedy wydostałem się spod zgliszczy, zorientowałem się, że nie bardzo mi go brakuje. Z gruzów wygrzebałem zasady, którymi zwykłem kierować się w życiu i postanowiłem, że zachowam je na pamiątkę.
„Być może to wszystko” to bardzo
mało rozrywkowy repertuar, ale wydaje mi się, że to płyta tylko pozornie
smutna. Tak naprawdę mówi o pogodzeniu się z czasem. Zawsze uważałem, że
człowiek jest szczęśliwy „pomimo”, a nie „ponieważ”, dlatego sporo tu piosenek,
przy których niezbyt fajnie się tańczy.
Pod wpływem filmów Wojtka Smarzowskiego i braci Sekielskich napisałem dwie
piosenki dotyczące tego samego tematu: „Brudna miłość” i „Droga do Boga”. Co
ciekawe, drugą z nich skomponował Krzysiek Kawałko i to pierwszy przypadek, że
nagrywam jego kompozycję, choć gramy razem od wielu lat. Przyniósł mi ten
numer, a ja dopisałem do niego tekst .
Piosenka „Jedna łza” dotyka śmierci mojego ojca, z którym musiałem się
rozliczyć, bo nasze stosunki nie były najprostsze. „Zniknąć stąd” to jeden z
numerów zagranych po raz pierwszy jeszcze w radiu państwowym. Piosenka rysuje
mroczny obrazek, właściwie plamę, opowiada o konsekwencjach swojskiej,
codziennej, zwykle przemilczanej przemocy. Dziś we mnie samym budzi skojarzenia
z przemocą wobec stacji radiowej o liczbie porządkowej między 2 a 4”, jak zwykł
mawiać Artur Andrus. Piosenki „Nowy Świat” pierwotnie miało nie być, ale
pojawiły się nowe okoliczności, więc ją napisałem, dzięki czemu całość zyskała
lekki powiew optymizmu.
Kiedy zacytowałem „Ostatni okręt” mojemu przyjacielowi, Darkowi Milińskiemu,
spojrzał na mnie i powiedział: Piotrek!
Przecież ty opowiadasz o moim
obrazie! I pokazał mi okręt na morzu przechodzącym
w jezioro, które zamienia się w rzekę, ostatecznie spływającą ze stołu. Prości
ludzie mogą z niej zaczerpnąć, posmakować trochę cudzej, wielkiej przygody.
Popłynąć tym niedostępnym żaglowcem, na ogół widywanym tylko gdzieś na
horyzoncie. A ponieważ tą piosenką zamykam jakiś etap, przeniosłem jej obraz,
to znaczy obraz Milińskiego na okładkę.
Bardzo chciałem, żeby ta płyta była choć trochę czeska, hrabalowska. Takie
podejście do świata najbardziej mi odpowiada, gdy o śmierci mówimy pogodnie, bo
wiemy, że należną powagę odbiera jej właśnie nadmiar patosu. Chciałem, żebyście
słuchając jej, uśmiali się do łez, bo to płyta optymistyczna, tylko ten
optymizm nie jest najłatwiejszy.
Mam świadomość istnienia mojej własnej publiczności i tego, że wspólnie
stanowimy znikomy odsetek mieszkańców niewielkiego kawałka niewielkiego
kontynentu niewielkiej planety krążącej wokół niewielkiej gwiazdy gdzieś na
bezkresnym zadupiu, dość prowincjonalnej przecież galaktyki. I nawet jeśli puścicie
tę płytę znajomym i ona im się spodoba, i będzie was więcej, to mam nadzieję,
że podobnie jak mi, nie zakłóci radości, jaką czerpiemy z ulotności i
znikomości”.
współorganizacja Impresariat Duo
Wydarzenie otrzymało wsparcie ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19
__
Na zdjęciu artysta w białej koszuli i słuchawkach siedzi na turkusowej pufie w przestrzeni publicznej, prawdopodobnie przejściu podziemnym dworca albo metra.